piątek, 26 czerwca 2009

czwartek, 18 czerwca 2009

Jarek Janowski-Smolińsli w Jazz Pubie


Jazz Pub w prasie

(© Dawid Parus/POLSKA)

Klubowe Powiśle walczy z uprzedzeniami sąsiadów

Agata Kowalczyk

Połowa komitetu domowego spółdzielni "Powiśle" ostentacyjnie opuściła wczoraj obrady. Wszystko przez to, że właścicielka pobliskiego Jazz Pubu przyszła bronić swojego lokalu z grupą 10 bywalców.
Zarząd spółdzielni zdecydował kilka tygodni temu, że Jazz Pub ma w sierpniu zniknąć z Powiśla. Jego członkowie powołują się na skargi mieszkańców, którzy mają dość hałasów. Tymczasem klubowe Powiśle rośnie w siłę: w lipcu w okrąglaku po dawnych kasach Dworca Powiśle otwarty zostanie kolejny lokal. - To wtargnięcie, a decyzja w sprawie tego lokalu już zapadła! - denerwowali się starsi mieszkańcy, opuszczając salę, w której spotkali się wczoraj przedstawiciele komitetu domowego i obrońcy Jazz Pubu. Część mieszkańców nie chciała rozmawiać z panią Wisławą Chmielewską, która w 1995 roku zamieniła centralę rybną pod mostem Poniatowskiego w Jazz Pub. Lokal stał się miejscem kultowym, choć w swojej historii miewał lepsze i gorsze momenty. Gorzej było wtedy, gdy zachodzili tu na piwko okoliczni dresiarze. Dziś spotykają się tu poeci, tłumacze, muzycy, aspirujący i utytułowani pisarze oraz młodzi mieszkańcy Powiśla. - Zaczęłam segregować gości. Wchodzą ci, którzy mają karty klubowe - mówi pani Wisława. To nie przekonuje mieszkańców kamienic sąsiadujących z klubem. Ich stanowisko tłumaczyły cztery osoby, które zdecydowały się zostać na obradach. Sąsiadom pubu przeszkadzają hałasy, pijaństwo w parku i ekscesy na placu zabaw. - Przecież to nie my. W parku siedzą ludzie, którzy od rana piją tam alkohol. Nie chodzimy też na plac zabaw - oburzał się Piotr, urzędnik i stały klient Jazz Pubu. Skłonna do rozmów część komitetu przyznaje, że bywalcom lokalu dostaje się za całe zło okolicy. Pani Wisia wie, że niektórym starszym paniom z sąsiedztwa nie podoba się jej ekstrawagancka fryzura i krótkie spódniczki. - Kiedyś usłyszałam, że tu spotykają się prostytutki - wzdycha właścicielka i miłośniczka sztuki. Szkoda, że część mieszkańców wyszła, bo bywalcy Jazz Pubu mieli im wiele do zaoferowania. - Nie podcinajcie nam skrzydeł. Mamy ogromny potencjał, możemy wspólnie zrobić coś dla naszej społeczności - spokojnie tłumaczyła Monika Błaszczak, bywalczyni pubu i psycholog. Chciałaby, żeby lokal otworzył się na mieszkańców, a oni chcieli tu przychodzić. Na wczorajszym spotkaniu ustalono, że trzeba zaprosić uprzedzonych mieszkańców na wieczorek poetycki. - Może pokochają to miejsce, tak jak my - mówi pani Wisia. Sąsiedzi pubu jednak otwarcie mówią, że chcieliby, żeby powstała tu pasmanteria lub otwarty dla mieszkańców lokal bez alkoholu. - Wtedy rzeczywiście pójdziemy do tego parku - śmieje się Piotr. Stanęło na tym, że pani Wisława ma porozmawiać w przyszłym tygodniu z zarządem, który podpisał wymówienie najmu. Wspólnie z mieszkańcami chce też napisać petycję o instalację monitoringu w okolicy parku i placu zabaw. Jarosław Janowski-Smoliński, pisarz i satyryk, ma przedstawić program spotkań i imprez, na które JazzPub zaprosi sąsiadów. Mają w nim się znaleźć także atrakcje dla najmłodszych. Smoliński, który w pubie zorganizował redakcję niszowego "Notatnika satyrycznego", jest sceptyczny. - Obawiam się, że nasze przyjście na spotkanie w spółdzielni było raczej symboliczne. Jeśli kilku mieszkańcom przeszkadza ten pub, to chyba będzie przeszkadzać wszystko - mówi, ale ma zamiar spróbować. Tym bardziej że pub przy ul. 3 Maja jako jedyny w Warszawie klimatem przypomina mu krakowskie knajpy. Jeśli model współpracy z mieszkańcami się nie sprawdzi, Jazz Pub zniknie. Problemy może mieć także klubokawiarnia przy Dworcu Powiśle. Remont starego okrąglaka trwa. - Jesteśmy na finiszu- zapewnia Bartek Kraciuk, jeden z właścicieli. W byłej dworcowej kasie już w lipcu ma powstać lokal "z wódką i kulturą". Czy to spodoba się mieszkańcom? - Powiśle to przecież wymarzone miejsce dla zagłębia klubowego, bo leży na styku artystycznej Pragi i snobistycznego Śródmieścia - przekonuje Paweł, student filozofii i bywalec klubów przy ul. Dobrej, które w najbliższym czasie też czeka wyprowadzka. Tym razem nie chodzi jednak o spokój sąsiadów, a o plany dewelopera. Zarząd spółdzielni zdecydował kilka tygodni temu, że Jazz Pub ma w sierpniu zniknąć z Powiśla. Jego członkowie powołują się na skargi mieszkańców, którzy mają dość hałasów. Tymczasem klubowe Powiśle rośnie w siłę: w lipcu w okrąglaku po dawnych kasach Dworca Powiśle otwarty zostanie kolejny lokal. - To wtargnięcie, a decyzja w sprawie tego lokalu już zapadła! - denerwowali się starsi mieszkańcy, opuszczając salę, w której spotkali się wczoraj przedstawiciele komitetu domowego i obrońcy Jazz Pubu. Część mieszkańców nie chciała rozmawiać z panią Wisławą Chmielewską, która w 1995 roku zamieniła centralę rybną pod mostem Poniatowskiego w Jazz Pub. Lokal stał się miejscem kultowym, choć w swojej historii miewał lepsze i gorsze momenty. Gorzej było wtedy, gdy zachodzili tu na piwko okoliczni dresiarze. Dziś spotykają się tu poeci, tłumacze, muzycy, aspirujący i utytułowani pisarze oraz młodzi mieszkańcy Powiśla. - Zaczęłam segregować gości. Wchodzą ci, którzy mają karty klubowe - mówi pani Wisława. To nie przekonuje mieszkańców kamienic sąsiadujących z klubem. Ich stanowisko tłumaczyły cztery osoby, które zdecydowały się zostać na obradach. Sąsiadom pubu przeszkadzają hałasy, pijaństwo w parku i ekscesy na placu zabaw. - Przecież to nie my. W parku siedzą ludzie, którzy od rana piją tam alkohol. Nie chodzimy też na plac zabaw - oburzał się Piotr, urzędnik i stały klient Jazz Pubu. Skłonna do rozmów część komitetu przyznaje, że bywalcom lokalu dostaje się za całe zło okolicy. Pani Wisia wie, że niektórym starszym paniom z sąsiedztwa nie podoba się jej ekstrawagancka fryzura i krótkie spódniczki. - Kiedyś usłyszałam, że tu spotykają się prostytutki - wzdycha właścicielka i miłośniczka sztuki. Szkoda, że część mieszkańców wyszła, bo bywalcy Jazz Pubu mieli im wiele do zaoferowania. - Nie podcinajcie nam skrzydeł. Mamy ogromny potencjał, możemy wspólnie zrobić coś dla naszej społeczności - spokojnie tłumaczyła Monika Błaszczak, bywalczyni pubu i psycholog. Chciałaby, żeby lokal otworzył się na mieszkańców, a oni chcieli tu przychodzić. Na wczorajszym spotkaniu ustalono, że trzeba zaprosić uprzedzonych mieszkańców na wieczorek poetycki. - Może pokochają to miejsce, tak jak my - mówi pani Wisia. Sąsiedzi pubu jednak otwarcie mówią, że chcieliby, żeby powstała tu pasmanteria lub otwarty dla mieszkańców lokal bez alkoholu. - Wtedy rzeczywiście pójdziemy do tego parku - śmieje się Piotr. Stanęło na tym, że pani Wisława ma porozmawiać w przyszłym tygodniu z zarządem, który podpisał wymówienie najmu. Wspólnie z mieszkańcami chce też napisać petycję o instalację monitoringu w okolicy parku i placu zabaw. Jarosław Janowski-Smoliński, pisarz i satyryk, ma przedstawić program spotkań i imprez, na które JazzPub zaprosi sąsiadów. Mają w nim się znaleźć także atrakcje dla najmłodszych. Smoliński, który w pubie zorganizował redakcję niszowego "Notatnika satyrycznego", jest sceptyczny. - Obawiam się, że nasze przyjście na spotkanie w spółdzielni było raczej symboliczne. Jeśli kilku mieszkańcom przeszkadza ten pub, to chyba będzie przeszkadzać wszystko - mówi, ale ma zamiar spróbować. Tym bardziej że pub przy ul. 3 Maja jako jedyny w Warszawie klimatem przypomina mu krakowskie knajpy. Jeśli model współpracy z mieszkańcami się nie sprawdzi, Jazz Pub zniknie. Problemy może mieć także klubokawiarnia przy Dworcu Powiśle. Remont starego okrąglaka trwa. - Jesteśmy na finiszu- zapewnia Bartek Kraciuk, jeden z właścicieli. W byłej dworcowej kasie już w lipcu ma powstać lokal "z wódką i kulturą". Czy to spodoba się mieszkańcom? - Powiśle to przecież wymarzone miejsce dla zagłębia klubowego, bo leży na styku artystycznej Pragi i snobistycznego Śródmieścia - przekonuje Paweł, student filozofii i bywalec klubów przy ul. Dobrej, które w najbliższym czasie też czeka wyprowadzka. Tym razem nie chodzi jednak o spokój sąsiadów, a o plany dewelopera.


http://polskatimes.pl/warszawa/130881,klubowe-powisle-walczy-z-uprzedzeniami-sasiadow,id,t.html#material_1


Zamkną Jazz Pub?
Natalia Bet 16-06-2009, ostatnia aktualizacja 17-06-2009 22:13
Spółdzielnia Powiśle wymówiła niespodziewanie lokal Jazz Pubowi. – To miejsce łączy dwa brzegi Wisły – uważają obrońcy klubu.

Lokal przy al. 3 Maja zasłynął jako azyl środowisk artystycznych. Organizowane tu wieczory poezji cieszą się uznaniem gości. W tej chwili nie wiadomo, jaka instytucja ma zastąpić pub. Nowym najemcą ma zostać zwycięzca przetargu.
– Wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Trzynaście lat prowadzę to miejsce. Jest jak mój drugi dom – mówi Wisława Chmielewska, szefowa Jazz Pubu.
Umówione wczoraj spotkanie z władzami spółdzielni, na temat przyszłości klubu, nie doszło do skutku. Mimo że urzędnicy przyszli – na widok dziennikarzy i fotoreporterów opuścili lokal. Stali bywalcy klubu rozpaczają. – Często po pracy przychodzę tu z komputerem i piszę swoje teksty.
Spotykają się tu ludzie z całej Warszawy i z Pragi, i z Jelonek – mówi poeta Krzysztof Bąk, laureat Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy książkowy debiut poetycki roku. – Tu zrodziła się idea ogólnopolskiego pisma literackiego „Notatnik Satyryczny“.
Mamy też pomysły na ożywienie Powiśla. Od kilku miesięcy pracujemy nad zorganizowaniem obchodów stulecia mostu Poniatowskiego – tłumaczy Jarosław Janowski, na co dzień prowadzący pracownię kabaretową w Domu Kultury Praga.
Sympatycy klubu nie zamierzają się poddać. – Przygotujemy wieczór poetycki, na który zaprosimy władze spółdzielni. Zaplanujemy cykl imprez dla mieszkańców – wymienia Monika Błaszczak, psycholog. – Nie poddamy się tak łatwo – zapowiada.
Okoliczni mieszkańcy, z którymi rozmawiało „ŻW”, poparliby starania o utrzymanie pubu, gdyby jego gospodarze zadeklarowali działalność na rzecz lokalnej społeczności. – Na przykład raz w tygodniu można organizować spotkania dla dzieci – proponuje Waldemar Sadura.

http://www.zw.com.pl/artykul/1,373017.html