Wypadają włosy.
Brzuch rośnie.
Stoi pod murem
i dmucha.
Nikt nie pamięta,
że grał w Opolu. Saksofon
ten sam.
Bezmięsny jazz
płynie jak Warta
pomiędzy murami kamienic
i uliczkami. Zamknęli club.
I na to wszystko summertime.
Elvis jęczy.
Krzesła już puste.
Wyciągam cię.
W domu
podaję najlepszą szynkę,
jaką można dostać
w osiedlowym dyskoncie.
Ubliżasz mi,
że to mielonka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz