poniedziałek, 29 marca 2010

Mała wróżka

Mała wróżka, mówili szeptem do siebie.
Pokazywali palcami, opowiadali żonom
przed snem, mężom w czasie obiadu i
matkom, braciom, siostrom, kolesiom.

To określenie do niej pasowało.
Niska, korpulentny kształt, czarne włosy
i ten pyzaty nosek, jak u świnki Piggy.

Podobno, kiedy miała cztery lata,
podała ojcu sześć cyfr, które później
wylosowała maszyna. Mała wróżka –
- powiedział czytając kupon i patrząc na
każdą z wylosowanych piłeczek.

Wróżby wróżbami, kto chce, niechaj w plotki wierzy.

Te wszystkie szepty, pełen zazdrości wzrok,
opowiadane innym historie. Ta zawiść.

Kto by pomyślał, że właśnie ona jest najlepszym
w kraju sprzedawcą ubezpieczeń? Że podpisuje
miesięcznie tyle kontraktów, ile najlepsi agenci
przez cały rok nie dają rady. A niby taka mała!

Mała i cwana. Do tego wróżka. Bo kiedy siedzi
w tym swoim salonie. Rozkłada karty, horoskopy, fusy
i co tam jeszcze – kiedy mówi o tych nieszczęściach,
co w przyszłym tygodniu, albo za rok – zadaje
jedno proste pytanie.

A jednak działa.

niedziela, 28 marca 2010

Bert Stern fotografuje MM po raz ostatni



















Jakaś ty piękna! - Naprawdę?
Jak ładnie to powiedziałeś!

Czas nie jest ważny – znajdziemy go
tyle ile nam będzie potrzeba.

A potem się skończy.

Nie chciałabym tylko by szrama
po operacji była widoczna.

Nie była.


(źródło zdjęcia: www.bertstern.com)

sobota, 27 marca 2010

Zasłyszane - touch and go

No i cóż, moja droga, życie nie łechta cię
tak jak byś tego chciała. Masz teraz 30 lat.
Jedyne, co możesz powiedzieć o sobie
zawiera się w zdaniu – obsługiwałam Kulczyka.

Prawie jak nowa wersja „Obsługiwałem angielskiego króla”
Hrabala. Ale, ale! Cóż to właściwie znaczy –
obsługiwałam Kulczyka? Podawałam lunch, zmywałam
podłogę, zmieniałam zastawę, robiłam loda,
czy wystawiałam fakturę na firmę żony?
To może nie jest tak bardzo istotne w chwili,
gdy działa magia nazwiska. Cisza i łał!
Szacun, panienko Edith!

Gustujesz w kuchni śródziemnomorskiej, owocach
morza, czerwonym winie i czosnku. Kochasz opowiadać
o swoich podróżach na południe Europy, szczególnie do Włoch –
swoją drogą, widziałaś ostatnią reklamę pepsi?

Uwielbiasz pierwszą płytę Ani Dąbrowskiej,
szczególnie piosenkę „Charlie Charlie”.
Ty nigdy byś nie dała się nabrać żadnemu Charliemu.
Nie w taki sposób.

Po cichu marzysz o sławie i całowaniu lasek na scenie.
Zapewne gdybyś wydała swój pamiętniczek, mogłabyś
liczyć na spore tantiemy. Może nawet byłby to bestseller.
Donna Edith – wyznania suki. Tak to byłby świetny PR
dla pamiętniczka. Ale jesteś na to za głupia.
Dlatego jedyne, co możesz powiedzieć o sobie
zawiera się raptem w dwóch słowach.

czwartek, 18 marca 2010

Zasłyszane - ta noc będzie długa...

Ta noc będzie długa, pomyślał, gdy wrócił do domu. Gdzieś w zakamarkach wyobraźni spodziewał się, że taki moment kiedyś nadejdzie, że będzie trzeba podołać. Ale „kiedyś” brzmi prawie jak „nigdy”. Jest chwilą przesuniętą w czasie, owiniętą szczelnie rulonem niedostępności. Jest jak prawdopodobieństwo trafienia szóstki przy kumulacji „dużego lotka”. Nie przypuszczał, że „kiedyś” może oznaczać dzwonek do drzwi akurat dziś.

Na pierwszy rzut oka jest do niego podobny, chociaż zmasakrowana twarz i oczy wyłaniające się z czaszki nie pozwalają, na jednoznaczną ocenę. Gdyby zdjąć z niego ubranie, można by jeszcze spróbować po ogólnym wyglądzie sylwetki, ale na śniegu, pod okiem gapiów to niestosowne. Może ma jakiś znak szczególny? – spytał policjant. Tak, sztuczne zęby, górna i dolna szczęka. Zatem to nie może być on. Trzeba zapisać, że identyfikacja okazała się negatywna.

„Kiedyś” ponownie zwinięto w rulon, zalakowano. Niech sobie siedzi głęboko i nie rozwija więcej. Co za ulga. Tylko zasnąć nie można. Woła się matkę na pomoc i jest się bezradnym jak dziecko, którego nikt nie chce przytulić. Do tego niepewność. Rano zbudził go dzwonek do drzwi. Przyszedł, więc teraz ma pewność, że to nie on.

poniedziałek, 8 marca 2010

piątek, 5 marca 2010

Sweet dreams

Aleksandrze Zbierskiej


Znowu noc. Tym razem bez czołgów i krów.
Bez zabytkowej szafy, bezludnych ścieżek
i portretu pradziadka.

Możemy pójść dalej; Albo lepiej odjechać.
Pan maszynista zwykł puszczać z dymem
niepodjęte decyzje jednym spojrzeniem.
Rozgniatać.

Wisła, takiej siły nie miała nigdy; Choć
gdyby zechciała, potrafiłaby uruchomić
niejedno koło.

Mógłbym wtedy zamieszkać w młynie;
Zostać młynarzem. Wypiekać chleb.
Doić bydło. I głośno chrapać.

czwartek, 4 marca 2010