niedziela, 29 maja 2011

obama in warsaw















Idę mostem Poniatowskiego w kierunku centrum. Lubię czasem chodzić mostami. To daje spokój. Rozluźnia. Ale nie ich – wyrzuconych z tramwajów i autobusów. Oni mają setki wkurwionych min. Spojrzeń. I ja jeden. Naprzeciw. I śmiać mi się chce i myślę - dobrze im tak. Ta wędrująca masa gdyby mogła, by rozdeptała wszystko na swojej drodze. Zalała każdy wolny skrawek chodnika. Wszystko dla nich. Dla ich komórek, laptopów, okularów, plecaków i toreb z truskawkami. I nie ma w tym niczego dziwnego. W końcu żyję w kraju, w którym każdy chce mnie zrobić w chuja.



3 komentarze:

maszeruj pisze...

ale co Ty masz do okularów, to ja nie wiem! :-)

biała fabryka pisze...

Pawle, jestem z Tobą :)!

piotr g.

Paweł Luis pisze...

rodowlosa -ja do okularów nic, sam czasem - hm, noszę? wkłADAM?

piotr - spoko, dzięki ;-)