Aleksandrze Zbierskiej
Znowu noc. Tym razem bez czołgów i krów.
Bez zabytkowej szafy, bezludnych ścieżek
i portretu pradziadka.
Możemy pójść dalej; Albo lepiej odjechać.
Pan maszynista zwykł puszczać z dymem
niepodjęte decyzje jednym spojrzeniem.
Rozgniatać.
Wisła, takiej siły nie miała nigdy; Choć
gdyby zechciała, potrafiłaby uruchomić
niejedno koło.
Mógłbym wtedy zamieszkać w młynie;
Zostać młynarzem. Wypiekać chleb.
Doić bydło. I głośno chrapać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Bardzo ładnie płynie Ci ten wiersz, Pawle, i co ważniejsze - nie rozlewa się. Ostatnia strofa dla mnie znakomita.
no dzięki, dzięki;-)
Fajny wiersz. Doić bydło. :)
Prześlij komentarz