Ta noc będzie długa, pomyślał, gdy wrócił do domu. Gdzieś w zakamarkach wyobraźni spodziewał się, że taki moment kiedyś nadejdzie, że będzie trzeba podołać. Ale „kiedyś” brzmi prawie jak „nigdy”. Jest chwilą przesuniętą w czasie, owiniętą szczelnie rulonem niedostępności. Jest jak prawdopodobieństwo trafienia szóstki przy kumulacji „dużego lotka”. Nie przypuszczał, że „kiedyś” może oznaczać dzwonek do drzwi akurat dziś.
Na pierwszy rzut oka jest do niego podobny, chociaż zmasakrowana twarz i oczy wyłaniające się z czaszki nie pozwalają, na jednoznaczną ocenę. Gdyby zdjąć z niego ubranie, można by jeszcze spróbować po ogólnym wyglądzie sylwetki, ale na śniegu, pod okiem gapiów to niestosowne. Może ma jakiś znak szczególny? – spytał policjant. Tak, sztuczne zęby, górna i dolna szczęka. Zatem to nie może być on. Trzeba zapisać, że identyfikacja okazała się negatywna.
„Kiedyś” ponownie zwinięto w rulon, zalakowano. Niech sobie siedzi głęboko i nie rozwija więcej. Co za ulga. Tylko zasnąć nie można. Woła się matkę na pomoc i jest się bezradnym jak dziecko, którego nikt nie chce przytulić. Do tego niepewność. Rano zbudził go dzwonek do drzwi. Przyszedł, więc teraz ma pewność, że to nie on.
1 komentarz:
końcówka zupełnie zmienia optykę :) podoba mi się ten myk i dobrze się czytało
no no no ! :)
Prześlij komentarz